fbpx
Blog Agnieszka Jasińska - O słowach nieprzetłumaczalnych

O SŁOWACH NIEPRZETŁUMACZALNYCH

Dziś będzie o zjawisku, które zna każdy, kto uczy się języka obcego, czyli o słowach nieprzetłumaczalnych. Jakiś czas temu jeden z wiodących dzienników opublikował zabawną listę wyrazów, które istnieją tylko w danym języku. Np. japońskie „age otori” oznacza kogoś, kto wygląda gorzej po wyjściu od fryzjera niż przed wizytą tamże. Albo duński „olfrygt” to lęk przed tym, że w miejscu, do którego się udajemy, nie będzie piwa. Zapytałam moich studentów z Japonii i Danii, czy faktycznie tak jest. Odpowiedzieli wzruszając ramionami: „Tak. I co w tym dziwnego?”

Anna Wierzbicka, wybitna lingwistka pracująca na co dzień w Australii traktuje temat naukowo i od lat zajmuje się analizą znaczeniową słów, które trudno się tłumaczy, bo występują tylko w jednym języku. Albo odwrotnie –  wydają się nam znaczeniowo dość uniwersalne. Jeśli jednak przyjrzymy się im z bliska, okazuje się, że nic nie jest takie, jak się pozornie wydaje. W danym języku mogą funkcjonować dwa ekwiwalenty polskiego zwrotu, z których żaden nie da się przetłumaczyć dosłownie.

W świetnej książce „Słowa klucze. Różne języki – różne kultury”Wierzbicka rozkłada na czynniki pierwsze takie wyrazy, o których wspomniałam wyżej. Według autorki polskie słowo „wolność” ma niekoniecznie takie samo znaczenie, jak angielskie „freedom”, albo „liberty”. Rosjanie także mają dwa odpowiedniki polskiej „wolności” – to „svoboda” i –nieco już przestarzałe – „volja”. Po co tworzyć dwa słowa, które wyrażają to samo? Najwyraźniej nie mają tego samego znaczenia, inaczej … nie powstałyby. Autorka przeprowadza nas przez meandry semantyczne posiłkując się historią i zapleczem kulturowym każdego z tych słów.

Ciekawa jest analiza słowa „friend”, które niekoniecznie oznacza to samo, co polski „przyjaciel”. Sprawa komplikuje się, kiedy zaczynamy dorzucać rosyjskiego „druga”, „prijatela” i „towariszcza”.  A co ze słowem „mate”, które ma swoją genezę w kulturze australijskiej?

W książce nie zabrakło miejsca na inne doskonałe przykłady związków języka z kulturą. Warto też poszukać w sieci artykułów i wywiadów z Wierzbicką – to prawdziwa kopalnia wiedzy na ten temat. W jednym z nich autorka objaśnia,  jak to się stało, że bezkrytycznie przyjęliśmy angielskie „right and wrong” tłumacząc je jako „dobry i  zły”. A dlaczego w krajach anglosaskich nie stosuje się po prostu „good and bad” w odniesieniu do postawy człowieka?  Stosuje się, jednak „right and wrong” zakorzeniły się dość mocno w świadomości użytkowników i nie myślimy o pochodzeniu tych przymiotników. Wierzbicka tłumaczy ich powszechność anglosaską tradycją racjonalistyczną.

Gorąco polecam czytanie Wierzbickiej! Poszerza horyzonty i daje inną perspektywę.

Anna Wierzbicka, „Słowa klucze Różne języki – różne kultury”, Warszawa 2015

 

Przewiń do góry
pl_PL